Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Claudia, luksusowy jacht za ok. pół miliona z Gdańska, dostaje drugie życie we Władysławowie. Łódź odkryła swoje mroczne tajemnice

Kamil Kusier
Kamil Kusier
Piotr Niemkiewicz
Piotr Niemkiewicz
Jacht z Gdańska we Władysławowie przechodzi gruntowną przebudowę
Jacht z Gdańska we Władysławowie przechodzi gruntowną przebudowę Adam Otrompka
Rozsławiony w 2023 roku jacht motorowy Claudia z Gdańska przechodzi metamorfozę we Władysławowie. Wstępnie wyceniona na ok. pół miliona złotych jednostka stoi na brzegu i odkrywa swoje tajemnice przed jej nowym właścicielem. Adam Otrompka zapewnia, że "Claudia" znowu będzie pływać, choć pod innym imieniem. Jakim? Tego armator zdradzić nie chce. Najpierw jednak trzeba przywrócić jej dawny blask, a jacht pracy wymaga sporo. Znacznie więcej niż to było widać gołym okiem w Gdańsku.

- Zakres remontu "Claudii", ze względu na okoliczności, które pojawiły się podczas prac demontażowych, postanowiłem nieco rozszerzyć. Dodatkowo moje doświadczenie jako kapitana, wymusiło wprowadzenie sporej ilości zmian. Te dotyczą elektroniki, rozmieszczenia sprzętów oraz innych systemów występujących na jachcie. Jako inżynier muszę dbać, aby remont był przeprowadzony zgodnie z technologią, a jako biznesmen, aby nie doprowadził mnie do ruiny finansowej – ze swadą komentuje Adam Otrompka.

"Claudia" z Gdańska popłynęła na Półwysep Helski

Motorowy jacht Claudia we Władysławowie zacumował na lądzie w wakacje 2023. Jego długą podróż przez Zatokę Gdańską i Pucką, gdy był holowany przez jednostkę Star One z Pucka - i jak do tej pory ostatnią wodną - opisywaliśmy na łamach "Dziennika Bałtyckiego". Claudia przemierzyła wodną trasę do Jastarni, tam trafiła na stały grunt, a potem na przyczepie samochodowej, przejechała do Władysławowa. Tu nowy właściciel mógł się przyjrzeć jej dokładnie.

Port Jastarnia i pierwszy rzut oka na kadłub

A było czemu się przyglądać, bo wodna jednostka miała powoli odkrywać swoje tajemnice. Pierwszą był stan kadłuba - czyli "karoserii" jachtu. Zacumowana przez 9 lat w Gdańsku jednostka w podwodnej części kadłuba pokryta była grubą warstwą muszelek i resztą nielegalnych lokatorów. Aby dokonać oceny jego stanu, trzeba było ją brutalnie spłukać silnym strumieniem wody. A następnie cal po calu przejrzeć każdy odcinek pokrycia, by zlokalizować uszkodzenia takie jak osmoza ubytki i ewentualne pęknięcia.

Ich eliminowanie to mrówcza i momentami bardzo chirurgiczna praca, bo trzeba w nią włożyć sporo czasu i cierpliwości. Frezowanie, czyszczenie, uzupełnianie ubytków, kolejne czyszczenie i kilkukrotne malowanie. Ekipa pracująca przy "Claudii" na brak zajęć nie narzekała.

- W chwili obecnej cała część podwodna oraz burty w części nadwodnej do pokładu głównego zostały zabezpieczone na zimę. Claudia teraz nie wygląda zbyt wyjściowo, ale tak musi być do czasu, aż warunki pogodowe się poprawią, czyli na wiosnę - tłumaczy Adam Otrompka, właściciel jednostki i szef ekipy remontowej. - W tym obszarze poza montażem nowych elementów jak np. podwodne oświetlenie, nowe odbojnice czy trym klapy, pozostaje nam uzupełnienie warstw farb antyosmozowych, później antyporostowych w części podwodnej i ostateczne lakierowanie z polerowaniem części nadwodnej na nowy kolor. Czyli można powiedzieć, że tu zbliżamy się do finiszu. Ten etap, czyli szlifowanie, laminowanie, konserwacja, nie jest zbyt porywający i widowiskowy, ale kluczowy dla późniejszego bezpieczeństwa na wodzie.

Jednak znacznie więcej zaskoczeń kryło się w zapuszczonym wnętrzu. Trzeba było zerwać sufity, okładziny ścian i finalnie zabrać się za przegląd serca morskiej jednostki - siłownię, gdzie zamontowano potężne silniki i ich osprzęt, które nie były przeglądane i uruchamiane od dekady. Oczywiście nie obeszło się bez niespodzianek, tych miłych jak i tych drugich.

- Wreszcie miałem okazję zdjąć koszulę, marynarkę odejść od biurka i założyć swój stary stoczniowy kombinezon, aby zanurzyć się piekle, czyli ciasnych, brudnych przedziałach siłowni, ale jeśli się to lubi... - z uśmiechem tłumaczy Adam Otrompka. - W zasadzie to nie wiem, czego się spodziewałem. Jako wieczny optymista widziałem dwa piękne 450-konne silniki, które bez problemu odpalą, natomiast jako inżynier remontów byłem świadomy, że nie będzie tak kolorowo. Znałem kolejność prac, które trzeba zrobić w pierwszej kolejności. Nie obyło się bez napraw, uszczelniania, czyszczenia.

Zapchane brudem filtry, pęknięta osłona chłodnicy oleju jednego z silników, stare ogrzewanie webasto bez oznak życia, zapuszczone i pordzewiałe części. Niemal każde zerknięcie na kolejne elementy siłowni i podzespoły oznaczało odkrywanie kolejnych problemów.

Wyzwań przybywało z każdą chwilą spędzoną w ciasnej przestrzeni pod głównym pokładem. Promień słońca pojawił się późną jesienią, pod koniec października.

- Wtedy przyjemnie zamruczał pierwszy z trzech diesli. Co prawda ten najmniejszy, ale jedna niewiadoma została wyjaśniona - przyznaje kapitan. - Dla nas to był miły krok do przodu.

Prace ja pokładzie Claudii we Władysławowie - wideo

Dwa silniki dwusuwowe Detroit Marine Diesel po 450 KM każdy też pokazały pazur. Prace przy pierwszej z potężnych jednostek na dłuższy czas zatrzymał... mały stalowy, amerykański korek z gwintem. Ale i z tym ekipa sobie poradziła.

ZOBACZ TEŻ: Porzucony jacht z mariny w Gdańsku trafi do Jastarni. Za kilkaset tysięcy złotych chce go odbudować firma z powiatu puckiego. ZDJĘCIA, WIDEO

Gorzej było z drugim, w którym poprzedni mechanik zapomniał spuścić płyn z chłodnicy oleju, a ten zamarzł, rozrywając pokrywę. Ostatecznie silniki zostały uruchomione, aby przejść do kolejnego etapu, a tu okazało się, że konieczna jest wymiana turbiny lewego silnika.

- Siłownia to serce jachtu. Tu spędzimy najwięcej czasu i niestety wszystkich prac i testów nie będziemy mogli zakończyć na placu, czyli przed ponownym wodowaniem jednostki – dodaje Adam Otrompka. - Testy silnika i kilku innych urządzeń czy instalacji bez dostępu do wody morskiej z kingstonów nie możemy zakończyć.

Drewniane wnętrza Claudii odzyskują blask

Kadłub z tworzyw sztucznych kryje wnętrza obite drewnem. Im też dekada bez konserwacji, ale za to z lejącą się przez wybite okna deszczówką i wodą z gdańskiego kanału, nie posłużyła. Odświeżenie tej części motorowego jachtu kapitan złożył w ręce Macieja Szczypiorowskiego z puckiej firmy SLOWRIDERART.

Stolarz z fachu i zamiłowania, który - jak wielokrotnie pokazywał - umiejętnie i unikatowo potrafi połączyć metal i drewno, nie wahał się długo nad rozpoczęciem pracy w marynistycznym projekcie.

- Usunięcie starego lakieru, wymiana uszkodzonego drewna oraz renowacja skórzanej tapicerki to zakres na zimowe dni - komentuje Maciej Szczypiorowski. - Później kabelki, włączniki, lampki itp. W międzyczasie musimy opracować szczegółową koncepcję zagospodarowania poszczególnych kabin. Wspólnie z szefem projektu udało się wybrać drewno, czyli pozostajemy przy teaku. To samo drewno trafi również w miejsca, w którym oryginalnie go nie było np. na pokład główny i słoneczny.

Claudia we Władysławowie powoli się zmienia. Na wodzie pojawi się, to pewne. Ale już wtedy pływać będzie pod nowym imieniem. Jakim? Tego kapitan strzeże jak oka w głowie. Wciąż niewiadomą jest też konkretna data pierwszego rejsu. Tej dziś nie da się precyzyjnie podać.

- To projekt robiony z miłości do wody i motorowych jednostek pływających.. Nikt nas nie goni. Marka jachtu również zobowiązuje nas do uzyskania wysokiej jakości - podkreśla Adam Otrompka. - Jasne, chcielibyśmy popłynąć nią w rejs już w wakacje 2024, ale raczej będą to wakacje 2025. Dla nas, jak wspomniałem, priorytetem jest jakość. Udało mi się nawiązać kontakt z firmą Ocean Alexander, która w miarę możliwości, a raczej dostępności będzie nas wspomagał w tematach technicznych, też dokumentacji. Dlatego, choć kolejne ukryte problemy przed nami zapewne się pojawią, to my nie tracimy optymizmu. W założeniu Claudia ma być wyjątkowa. I do tego dążymy.

Jacht motorowy Claudia. Z Gdańska do Władysławowa przez Jastarnię

Pod koniec marca 2023 roku środowisko wodniaków i poszukiwaczy dobrych biznesowych okazji zelektryzowało ogłoszenie Gdańskiego Ośrodka Sportu, który szukał kupca na stojącą od ok. dekady w marinie przy Siennej Grobli jednostkę "Claudia". Motorowy jacht porzucił tu Stanisław Oroczko.

To barwna postać w Trójmieście, znana nie tylko wodniakom, ale również policji. Jest poszukiwany, ma na koncie wyłudzenie pieniędzy, a jego stocznia Shipyard Maritim Europe wybudowała jacht "Goldwasser" - którym później próbowano przemycać do Europy 2 tony kokainy. "Claudia" zagrała też w teledysku. Marcin Siegieńczuk - lider disco polowego zespołu Toples zaśpiewał i zagrał na niej swój trójmiejski numer "Plaża Stogi".

Zagadką byłą cena, bo za jednostkę wartą między 400 a 500 tys. zł, wołano duuuuużo mniej. Dlaczego? Jak oszacował GOS, remont jachtu pochłonąć może ponad 300 tysięcy złotych, więc cenę wywoławczą ustalono na poziomie kuszących 63 tysięcy zł. W Gdańsku mocno liczono, że uda się znaleźć nabywcę i zwolnić miejsce w marinie.

Ostatecznie skończyło się bardzo dobrze dla Gdańskiego Ośrodka Sportu, bo w kolejce po jacht ustawiło się pięcioro chętnych, a ostatecznie sprzedano go za 75 tysięcy złotych. Sensacyjnym nabywcą okazał się Adam Otrompka, prezes firmy Balticom z Pucka.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

- Zakup tej jednostki to była wielka niewiadoma, taki zakup kota w worku. Chyba cztery czy pięć dni przed licytacją znalazłem w internecie ogłoszenie i postanowiłem pójść na oględziny. Zbyt mało informacji o jej stanie technicznym, a obraz jaki na miejscu zastałem nie był zbyt fascynujący. Zrobiłem na miejscu może 100 może 200 fotek i wróciłem do domu. Nieprzespana noc, wykonanie własnej kalkulacji w wariancie optymistyczny i pesymistycznym, rozmowa z moją drugą połówką i szybka decyzja składam ofertę. Oferta ostatecznie tak skalkulowana aby w przypadku całkowitej klapy sprzedać poszczególne elementy i nie za dużo stracić. Jak się okazało była to dobra i zaskakująca innych uczestników oferta od "jakiegoś gościa z Pucka" – śmieje się Adam Otrompka. - Po paru dniach od mojej wygranej licytacji dostałem kilka propozycji odkupienia jachtu za dużo większe pieniądze. Szybka kasa? Nie, moim marzeniem od zawsze było mieć swój jacht, a marzeń się nie sprzedaje. Może kiedyś jak już się "Claudią" nacieszę zdecyduję się na jej zbycie. Zrobię to tylko po to, by kupić inny – pewnie do remontu - uśmiecha się szeroko Adam Otrompka.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wladyslawowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto