MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Strażacy wzywani do pożarów, których nie ma. Piąte, fałszywe wezwanie dotyczyło ul. Mestwina w Pucku | WIDEO, NADMORSKA KRONIKA POLICYJNA

Magdalena Gębka-Scuffins
Magdalena Gębka-Scuffins
Magdalena Gębka-Scuffins
Strażacy powiatu puckiego są wzywani do wielu incydentów, takich jak pożary czy wypadki drogowe. Wyjeżdżając do wezwania, są nastawieni na akcję, która potencjalnie będzie polegała na ratowaniu czyjegoś życia. Jednak nie wszystkie wezwania są prawdziwe: często okazuje się, że podniesiony alarm był fałszywy.

W niedzielny wieczór, 26 kwietnia 2020, po godzinie 22 w Pucku rozbrzmiały syreny straży pożarnej, a po chwili mieszkańcy ul. Mestwina zobaczyli czerwony wóz pędzący na sygnale. Zatrzymał się na ul. Kopernika. Strażacy wysiedli z wozu, a ich pierwszym zadaniem było znalezienie pożaru, do którego zostali wezwani.

Osoba zgłaszająca informowała, krzycząc z balkonu, że widzi dużo dymu na jednym z budynków i w jego okolicach. Po bliższej inspekcji okazało się, że dym nie pochodził ze wskazanego budynku, a malutkiego domu za nim. Gdy strażacy dotarli na miejsce, okazało się, że pożaru nie ma. Mieszkaniec domku na ul. Mestwina w Pucku rozpalił w piecu, a spalane przez niego rzeczy narobiły tyle dymu, że napędził on wiele strachu sąsiadom.

Z jednej strony nie można się dziwić, że mieszkańcy Pucka są wyczuleni na dom, gdyż około dwa tygodnie wcześniej doszło do pożaru drewnianego domu na ul. Waryńskiego w Pucku, a akcja gaśnicza trwała wiele godzin. Z drugiej strony, warto zrobić kilka kroków i sprawdzić, czy pożar faktycznie ma miejsce, by nie marnować czasu i środków straży pożarnej.

- Od 1 kwietnia 2020 strażacy JRG Puck pięć razy byli dysponowani do fałszywych wezwań - mówi mł. kpt. Krzysztof Minga, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Pucku. - Dla każdego strażaka wyjazd do zdarzenia jest działaniem, w którym uczestniczy zgodnie z procedurami, z pełnym zaangażowaniem, najlepiej, jak potrafi.

Czy to wypadek, czy też pożar strażacy zawsze jadą w pełnej dyspozycyjności, z nastawieniem, że ich obecność i pomoc przy danym zdarzeniu jest niezbędna.

- Zdarza się jednak, że osoby zgłaszające nie upewniają się, czy faktycznie coś się pali - tłumaczy - mł. kpt. Krzysztof Minga. - Wiemy, że nasza społeczność informuje straż w dobrej wierze, chcąc udzielić wsparcia potrzebującym. Czasami może jednak warto dokładniej sprawdzić zaistniałą sytuację, podejść czy podjechać bliżej i dokładniej sprawdzić, czy na pewno jest to pożar.

Strażacy z KP PSP w Pucku często są dysponowani do budynków mieszkalnych wielorodzinnych, w których mieszkańcy wystawiają tlący się popiół na klatkę schodową, co powoduje zadymienie.

- Przyjeżdżające wówczas służby mają za zadanie wynieść go i delikatnie polać wodą - mówi mł. kpt. Krzysztof Minga. - Ogromna prośba do mieszkańców, aby minimalizowali takie nie do końca konieczne i uzasadnione zgłoszenia.

Zadbajmy o bezpieczeństwo swoje, rodziny i sąsiadów - apeluje rzecznik prasowy KP PS PSP w Pucku. - Nie wypalajmy traw, chrustów.

Wezwania strażaków do fałszywych pożarów mają też dużo wspólnego z wypalaniem różnych śmieci w piecach powiatu puckiego. Dokładnie tak było w przypadku wezwania na ul. Mestwina w Pucku. Ogień rozpalony w piecu spowodował tak duże zadymienie okolicy, że można było pomyśleć, że coś się pali. Niestety, to nie pierwszy raz, kiedy ktoś zdecydował się wrzucić do pieca, coś, co nie powinno się w nim znaleźć.

- W okresie grzewczym bardzo często otrzymujemy zgłoszenia dotyczące spalania nieodpowiednich surowców, teraz wpływają one rzadziej - mówi mł. insp. Bartosz Damaszka ze Straży Miejskiej w Pucku.

Jak wygląda procedura po zgłoszeniu takiego zdarzenia do Straży Miejskiej w Pucku?

- Przyjeżdżamy do danego domu, wchodzimy do kotłowni i zaglądamy w piec - tłumaczy mł. insp. Bartosz Damaszke. - Jeśli zobaczymy, że ktoś włożył do pieca coś, czego nie powinien, to wystawiamy mandat.

Mandat, jaki ma prawo wystawić strażnik miejski, może opiewać na kwotę nawet 500 zł! A jeśli ktoś odmówi przyjęcia mandatu, to funkcjonariusze mogą skierować sprawę do sądu.

Pomimo zgłoszeń wpływających do Straży Miejskiej w Pucku, są mieszkańcy miasta Puck, którzy boją się chwycić za telefon i donieść na "smrodzącego" sąsiada.

- Takie sprawy należy zgłaszać - mówi mł. insp. Damaszke. - Ci ludzie, poprzez spalanie nieodpowiednich surowców, trują siebie, swoje rodziny i ludzi dookoła. Po to straż miejska ma odpowiednie uprawnienia, żeby reagować na tego typu zgłoszenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na puck.naszemiasto.pl Nasze Miasto