Pan Łukasz z Zielonej Góry zapewnia, że chodził tam często, bo „było wszystko „mydło i powiodło”. To miejsce to targowisko „Konfin” przy Alei Wojska Polskiego. Zwane różnie, ryneczkiem na gazowni, rynkiem, starą gazownią. Jak zwał, tak zwał, pewne jest, że nie robimy tutaj zakupów od końca 2015 roku. Pan Przemek pamięta to miejsce, jak dziś. – Zaraz gdzieś po lewej stronie kupiłem koszulkę Adidasa, pewnie podróbę – przyznaje.
Tam się robiło zakupy przez cały dzień do wieczora
Na zdjęciach z 2012 roku, kiedy kamery Google Street View odwiedziły miasto, widać dobre czasy tego miejsca handlu. Kiedy pokazaliśmy te ujęcia na naszym portalu, otrzymaliśmy mnóstwo wspomnień. Bo kto nie miał odzieży, choćby kurtki, czapki, czy butów z tego ryneczku? Pewnie każdy zielonogórzanin coś tam kupował. Pan Sławek bez wahania wskazał właśnie „Rynek koło gazowni” jako miejsce, za którym tęskni. Podobnie zaznaczyły panie Ilona, Dorota i dużo, dużo innych osób.
– Jak byłam w Zielonej Górze, zawsze odwiedzałam tam ryneczek koło gazowni, ciągle coś mi się podobało i wychodziłam wtedy, kiedy miałam pełną reklamówkę – wspomina pani Teresa. Podobnych głosów było więcej. – Oj miłe wspomnienia z tego miejsca. Za dzieciaka, czy nastolatki fajne ciuszki się tam kupowało – wspomina pani Grażyna.
Pani Elżbieta też wymienia Starą Gazownię. – Fajnie życie upływało, chadzając od straganu do straganu – przypomniała.
– Brakuje ryneczków, na których było najlepiej opłacalne kupno przeróżnych rzeczy – przyznał pan Mariusz. Pani Anna też doceniała ryneczki, wymieniła też ten Pod Topolami. – Pamiętam ten ryneczek miła obsługa, sympatyczni ludzie. Czasami wracam do wspomnień – przyznała.
Każdy patrzył, czym drugi handluje
Na publikację zareagowały też zielonogórzanki, które w tzw. szczękach prowadziły tam handel panie Jolanta i Anna. Pani Ania zgodziła się powspominać tamte czasy.
– Miałam tzw. szczękę na gazowni. Przenieśliśmy się tam z ul. Kasprowicza. To chyba były lata 90. Miałam bardzo krótko, chyba tylko rok. Niestety zima wygoniła mnie z targowiska – przyznaje zielonogórzanka.
I podkreśla, że był to ciężki handel. Była duża konkurencja. – Każdy podglądał, co komu najlepiej schodzi i przywoził to samo. To było, jak „jazda bez trzymanki”. Handlowałam jeansami z Tajlandii i butami (typu Adidas). Kupowało się całe kartony, a w nich rozmiar chodliwy, czyli 37-38 tylko dwie 2 pary!!! Ale w hurtowni, co chwyciłaś, to miałaś. Oj, nie było łatwo. W międzyczasie otworzyli Halę Podgórna i tam się przeniosłam, a potem do Topazu – wspomina zielonogórzanka.
Zimą było ciężko, ale w innych porach roku pani Ania określa pracę tam, jako fajny czas handlu na powietrzu.
– Zawierało się znajomości i nawet przyjaźnie. Ludzie sobie pomagali, ale były też osoby wredne – opowiada. – Niektórzy pozostawali tam na długie lata. To jednak nie było dla mnie.
W lutym 2016 roku ryneczek koło gazowni został zamknięty.
Czytaj też:
- Na zakupy do tego kultowego sklepu w Zielonej Górze zjeżdżali klienci z całego miasta i okolicy. Teraz można kupić cały obiekt
- "Zapytałam, czy mam zrezygnować z konta. A ona od razu dała mi kartkę o rezygnacji". Czytelniczka mówi o przeżyciach w banku w Nowej Soli
Zobacz też wideo: Coraz chętniej kupujemy rzeczy używane
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?